Dzisiaj wydarzyło się coś, co na długo zostanie w mojej pamięci. Było już po godzinie dziewiętnastej, gdy do drzwi najdroższej restauracji w Warszawie podeszła starsza pani.
Miała na sobie wytarty szary płaszcz z odpiętą guzikiem, prostą wełnianą czapeczkę i kalosze. Wyglądała, jakby przypadkiem zabłądziła nie tam, gdzie trzeba. Wnętrze restauracji było zupełnie inne mężczyźni w smokingach, kobiety w wieczorowych sukniach, kryształowe kieliszki, świece i zapachy wykwintnych dań.
Gdy tylko przekroczyła próg, przy stolikach rozległy się szepty. Ktoś przewrócił oczami, ktoś prychnął:
Co ta bezdomna tu robi?
Kelnerka z wymuszonym uśmiechem podeszła i, przyglądając się staruszce od stóp do głów, powiedziała:
Przepraszam, ale nie mamy wolnych miejsc.
Choć kilka stolików wyraźnie stało pustych.
Kobieta już chciała się odwrócić i wyjść, gdy wtedy podszedł do niej inny kelner młody chłopak o życzliwym spojrzeniu.
Proszę bardzo, niech pani zajmie miejsce powiedział, odsuwając dla niej krzesło. Zawsze znajdzie się stolik dla gościa.
Babcinka trochę się zawahała, ale wdzięcznie skinęła głową. Zdzi
















